Post by pudzian on Dec 20, 2007 22:36:37 GMT 1
Za każdym razem jak czytam jakiś artykuł o podwyżkach lub protestach nauczycieli odnoszę wrażenie, że nie kijem acz trzepaczką do jajek potraktowano mrowisko polskich internautów, toteż jako młody idealista czuję się w obowiązku poruszyć ten temat. Jako dziecko o podłożu nauczycielskim rzecz jasna będę trochę nieobiektywny.
A więc moim nieskromnym zdaniem, nauczyciele zarabiają za mało, dużo za mało i niech nikt nie mówi, że krótko pracują, bo zarywanie czasu w domu to też obowiązek do nich należący. Po drugie wolne wakacje to w praktyce brak urlopu w roku szkolnym. Po trzecie naprawdę niewielki odsetek ludzi powinien mieć w ogóle prawo być nauczycielem, a za przeproszeniem każdy może machać łopatą (wiem co mówię, bo testowałem na sobie oba "zawody"), gdzie zarobki nawet tam są większe.
Fajnie bo na razie odpowiadam na argumenty, które przemknęły mi na wp, natomiast dalej uważam, że nauczyciel ma wyjątkowo trudne życie jak i studia (chociaż akurat na matmie nauczycielskiej przynajmniej u mnie na uczelni jest względnie lekko). Wiem, że sam nawet za te 3000 z ankiety u góry nie zostałbym nauczycielem, może ma to trochę moje egoistyczne podłoże, chociaż jakby przywrócili kary cielesne...
Kontynuując, podział zarobków w Polsce, zwłaszcza w budżetówce jest zły, ale nie mam pomysłu jak go rozwiązać, może należałoby wziąć przykład ze Stanów, gdzie procentowo nakłady na naukę są kilkakrotnie wyższe? Na pewno łatwo nie uda się zmienić zawistnej natury Polaków, więc czarno to wszystko widzę.
Aaaa duże zarobki, -tak, ale powinno to zależeć jakoś od wyników pracy, bo wszystkim po równo, to takie moje znienawidzone lewicowe gówno. To tyle na tę chwilę, jeszcze się tu wypowiem, bo wiele zapomniałem w trakcie pisania z tego co chciałem wyrazić...
A więc moim nieskromnym zdaniem, nauczyciele zarabiają za mało, dużo za mało i niech nikt nie mówi, że krótko pracują, bo zarywanie czasu w domu to też obowiązek do nich należący. Po drugie wolne wakacje to w praktyce brak urlopu w roku szkolnym. Po trzecie naprawdę niewielki odsetek ludzi powinien mieć w ogóle prawo być nauczycielem, a za przeproszeniem każdy może machać łopatą (wiem co mówię, bo testowałem na sobie oba "zawody"), gdzie zarobki nawet tam są większe.
Fajnie bo na razie odpowiadam na argumenty, które przemknęły mi na wp, natomiast dalej uważam, że nauczyciel ma wyjątkowo trudne życie jak i studia (chociaż akurat na matmie nauczycielskiej przynajmniej u mnie na uczelni jest względnie lekko). Wiem, że sam nawet za te 3000 z ankiety u góry nie zostałbym nauczycielem, może ma to trochę moje egoistyczne podłoże, chociaż jakby przywrócili kary cielesne...
Kontynuując, podział zarobków w Polsce, zwłaszcza w budżetówce jest zły, ale nie mam pomysłu jak go rozwiązać, może należałoby wziąć przykład ze Stanów, gdzie procentowo nakłady na naukę są kilkakrotnie wyższe? Na pewno łatwo nie uda się zmienić zawistnej natury Polaków, więc czarno to wszystko widzę.
Aaaa duże zarobki, -tak, ale powinno to zależeć jakoś od wyników pracy, bo wszystkim po równo, to takie moje znienawidzone lewicowe gówno. To tyle na tę chwilę, jeszcze się tu wypowiem, bo wiele zapomniałem w trakcie pisania z tego co chciałem wyrazić...